Kiedy 20 lat temu zadebiutowała nowa technika zwana bullet time filmem „Matrix”, efekt był tak odmienny i oszałamiający, że podniósł poprzeczkę dla efektów spoza pudełka. Kilka treningów, grupa chłopców grających w koszykówkę i sprytny kamerzysta wystarczyły, by uzyskać tak duży budżet bez otwierania portfela.
Teraz przyznano, ta zgrabna sztuczka nie zadziała bez pełnej kontroli nad ruchem w scenie. Oznacza to brak skakania, poruszania się samochodów, płynącej wody, zwierząt itp. Nie zmienia to faktu, że jedno ujęcie z pewnym podstawowym kierunkiem i rozmieszczeniem aktorów dało bardzo przekonujący efekt, który, jak sądzę, twórca eksperymentuj dalej.
Prawdziwą magią oryginalnego efektu było rejestrowanie materiału w czasie rzeczywistym pod wieloma różnymi kątami bez opóźnień i ułamków sekundy. Ta sztuczka dała widzowi naprawdę wciągające spojrzenie na scenę, jak nigdy dotąd. Zespół nad „Matrixem” wykorzystał szereg sterowanych komputerowo kamer umieszczonych w kręgu wokół tematu. Użyli również dużych zielonych ekranów, aby nagrany materiał można było łatwo połączyć w ostateczną produkcję.
W przypadku tej ekipy szereg kamer został zastąpiony przez jednego poruszającego się kamerzystę, a zamrożony ruch był symulowany przez to, że wszyscy na scenie dosłownie zamarli w miejscu, podczas gdy kamera poruszała się po scenie. Powiedziałbym, że wszyscy to przybili. Oddzielnie, jestem przekonany, że w dzisiejszym NBA nie zostałby powołany do przenoszenia piłki.
Więc co o tym myślisz? Czy był to imponujący sposób na uzyskanie dużego efektu budżetowego bez rozbijania banku?